Zwykły dzień, wszystko gra. Koniec lekcji. Pani zadaje prace domową z tej, tej i tej strony. A następnego dnia kicha!
Wiadomo, lenistwo. Większość klasy nie zrobiła zadanej pracy. I jest sytuacja:
-Dobrze, czy coś było zadane?
-TAK!
-NIE!
-Było przecież ze strony 89..
-SIEDŹ CICHO!!
-Dobrze, to pokaże mi ją numer 15
Ja rozumiem. Jeśli nie ma tej pracy domowej tylko 3 osoby. Okej. ALE jeśli nie ma jej cała klasa to już chyba można skłamać dla dobra CAŁEJ KLASY. Echh...A co gorsza, u mnie w klasie nie można nauczyć kolegów i koleżanek, że w takiej sytuacji najlepiej nic nie mówić. To chyba powinno być wrodzone, taki instynkt. Nie rozumiem, czy tylko ja mam taki problemy?! Mówiliśmy z koleżankami takim osobom ,,Jak będzie pytać czy coś, to cicho, bo połowa klasy nie ma". Ale nie. BO trzeba powiedzieć, że było zadane, tylko dlatego, że JA zrobiłam. Nerwica. Idę odrabiać lekcje, bo na pomoc to ja nie mogę liczyć w takiej sytuacji xd